Tristam James - Morze Irlandzkie - przekład dla Szortalu

Cześć, dzisiaj chciałabym podrzucić Wam jeden z tekstów, który miałam zaszczyt przetłumaczyć dla szortalowego działu Zagraniczniak. W magazynie udzielam się z różną częstotliwością - nawarstwienie obowiązków i problemów z życia prywatnego w pewnym momencie dopada każdego.




Pamiętam, że trafiłam na ten tekst przypadkiem. W marcu zeszłego roku namiętnie scrollowałam Wattpada i poszukiwałam opowiadań wartych uwagi. Już słyszę nerwowy chichot - że w takim miejscu szukam wartościowych perełek. Owszem, ciężko jest przebrnąć przez zalew kiepskich wrzutek, ale czasem trafia się coś naprawdę dobrego.

Było barbarzyńsko rano. Czekałam na przesiadkę na krakowskim przystanku Biskupa Prandoty, by dostać się do Galerii Krakowskiej przed otwarciem. Wiosenne słońce przyświecało leniwie, promienie tańczyły na murach cmentarza po drugiej stronie ulicy, ze słuchawek brzęczał Sabaton o Kriegsmarine („Wolfpack"), a ja łudziłam się, że dołączę jeszcze do Klubu 27, bo urodziny zbliżały się nieubłaganie, a następny na playliście był numer Kissin' Dynamite. Jak pokazał czas - nie udało się.

Nagle w jednej z wattpadowych antologii trafiłam na tekst Tristama Jamesa „Irish Sea". Z początku wydawało się, że będzie to taki sam przeciętniak, jakie napotykałam już wielokrotnie. O dziwo jednak nie. Zachwyciłam się i w tamtym momencie już wiedziałam, że muszę to przetłumaczyć.


Od tamtej chwili minął ponad rok. Już się nie łudzę, ale wciąż bardzo lubię „Morze Irlandzkie", bo pomimo tragicznej historii zawartej w tekście, wciąż w myślach słyszę meldunki z łodzi podwodnych i widzę to światło na murze cmentarza, gdy na nowo zaglądam do pliku i czytam list pisany przez syna do matki.



I tyle z tłumaczenia się tłumacza. Przeznaczcie, proszę, pięć minut na poznanie opowiadania nieznanego jeszcze w Polsce autora. Poniżej prezentuję wersję demo (całość przeczytacie na stronie Szortalu i wkrótce również na łamach bezpłatnego magazynu).

Przekład mój, redakcja i korekta Anna Klimasara.

Morze Irlandzkie


Najdroższa Mamo!



Ponownie przykładam długopis do kartki i piszę list, który, jak mniemam, przekażę Ci do rąk własnych, gdy wrócę do domu, a Ty – pomiędzy łzami radości oraz mocnymi uściskami matczynej miłości – przeczytasz te słowa i wykrzyczysz swą udrękę z powodu mego cierpienia. Powiesz: „mój syn, och, mój biedny syn”, po czym jak zawsze odpowiem: „wszystko ze mną w porządku, widzisz? Dotarłem do domu cały i zdrów”.

Mamo, powiedziałaś mi kiedyś, że bycie mężczyzną oznacza wzięcie na swe barki ciężaru życia, cokolwiek on oznacza, nieważne, czy o to brzemię się prosiło, czy też nie, mężczyzna dołoży starań, by te trudności przezwyciężyć. Powiedziałaś mi, że mężczyzna bezwarunkowo akceptuje wybory, które podejmie lub które zostaną podjęte za niego, dobre lub złe, i bez względu na to, czy postanowienia dotyczą spraw błahych czy wysokiej wagi, prawdziwie wartościowy mężczyzna bierze na swe barki odpowiedzialność bez narzekań i inspiruje innych, by czynili tak samo. Gdybym wówczas potrafił dobrać słowa, powiedziałbym, że obowiązkiem mężczyzny jest także świecić przykładem i robić, co tylko w jego mocy dla braci i swego rodu, by podążać ku lepszej przyszłości. Mężczyzna musi być postrzegany jak mężczyzna, jeśli chce podołać wszystkim tym wyzwaniom i trzymać głowę wysoko, gdy zapytany: „co zrobiłeś? Jaka jest twoja wartość?”, zgodnie z prawdą odpowie: „zmagałem się, zwyciężyłem i inspirowałem”.

Dopiero co skończyłem siedemnaście lat, gdy powiedziałaś mi te słowa; byłem wciąż na tyle młody i niewinny, by przy ludziach trzymać twą dłoń i nie czuć się zażenowanym. Nie byłem jeszcze mężczyzną i muszę wyznać, że nie zwracałem na Ciebie zbytniej uwagi. Zamiast tego z radością kopałem liście, które leżały w stosach przy ścieżkach w parku i pokazywałem palcem wiewiórki szykujące się na zimę, a ty z radością dołączyłaś do mojej bezsensownej i trywialnej paplaniny. Wiem, że próbowałaś pomóc mi zrozumieć, dlaczego ojciec odszedł, że nie miał wyboru, że musiał zaakceptować swe brzemię i walczyć gdzieś w odległym miejscu dla nas ‒ dla naszego kraju. Nie słuchałem tego z powagą i skupieniem, ani nie odpowiadałem z pełną odwagi akceptacją, jak mężczyzna powinien, ale zapamiętałem Twe słowa, mamo, i zawsze postępowałem zgodnie z nimi.



... ciąg dalszy znajdziecie TU.







Komentarze