Battle Angel Alita - Funko Pop Movies, czyli jak pastylkowe oczka skradły me serce

Wielokrotnie zarzekałam się, że w życiu nie kupię figurki od Funko, bo nie przemawia do mnie ich forma - postaci z nieproporcjonalnie wielką głową i oczkami jak popularne pastylki Lentilky. Uważałam, że są po prostu szpetne i nie potrafiłam się do nich przekonać.

Stan ten trwał dość długo, aż do momentu, gdy poszłam do kina na hollywoodzką adaptację mojej ukochanej mangi "Battle Angel Alita" i zakochałam się w wizji Roberta Rodrigueza. Tak na marginesie, oczywiście bałam się tego filmu, bo zdarzyło mi się już obejrzeć kilka tak bardzo udanych interpretacji, że nawet po kilku latach nie potrafię powstrzymać nerwowego chichotu.

Coś mnie jednak w ten nowej Alicie urzekło na tyle, że zajrzałam na popularny serwis aukcyjny i złapałam swoją pierwszą Funko #562 Alita Doll Body, czyli przecudne i misterne pierwsze ciało, w które została wyposażona bohaterka po tym, jak Ido odnalazł szczątki jej dawnej postaci na złomowisku. Figurka może nie odwzorowuje dokładnie wszystkich tych zawijasów, ale i tak wywołuje u mnie masę pozytywnych emocji.
Zapłaciłam za nią niedużo - sprzedający wystawił ją jako używaną, ponieważ posiadała uszkodzenia na pudełku: jakieś drobne rysy i zadrapania. Nic wielkiego, co miałoby w moim odczuciu robić jakąś szczególną różnicę, bo nie jestem kolekcjonerem pudełek i nie wymagam, by wszystko było w stanie mint przez cały okres posiadania danego przedmiotu. Lubię czasem zabrać Alitkę w nietypowe miejsce i zrobić jej urocze ujęcie. Te dwa, które widzicie, zostały wykonane w Parku Bródnowskim. Poszukiwałam cyberpunkowej scenerii: betonu i metalu i właśnie w tym miejscu, zwanym także Parkiem Rzeźby, odnalazłam wszystko to, czego szukałam.

Moja pierwsza Alitka miała już wątpliwą przyjemność nauczyć się spadania z trzeciego piętra. Przyszedł mi do głowy głupi pomysł postawienia jej na barierce i zrobienia zdjęcia, lecz zanim załapała migawka, zawiał wiatr... Nigdy jeszcze tak szybko nie gnałam na dół, ani nie spowodowałam gderania jednej z sąsiadek, gdy przeskoczyłam nad jej ślepnącym Puńkiem, który jak wraca ze spaceru, to cały korytarz jego.
Na szczęście wpadła w łopian, a nie wyrżnęła o płytki.
Nie próbujcie tego w domu.

Tak zakończył się kwiecień i myślałam, że w sumie dam sobie spokój z figurkami, przynajmniej na jakiś czas, zapewne dłuższy. Naiwna ja.
Przyszedł jednak sierpień, a z nim okołourodzinowy przypływ gotówki i niewielka premia za nadgodziny. Pomyślałam, że chyba czas, by przestało mi się marzyć, a zaczęło wreszcie spełniać, bo oprócz comiesięcznego zamówienia z Waneko (w którym tym razem też znalazło się Funko z ulubionym pirackim kapitanem, którego pokażę Wam chyba za którymś z następnych razów) z funduszu na kaprysy starczyło jeszcze na pierwsze i z pewnością nie ostatnie zamówienie w Stworki Potworki, jednego ze sklepów specjalizujących się w sprzedaży geekowskich gadżetów, głównie figurek spod znaku Funko.

W ten sposób na mojej półce pojawiły się jeszcze #564 Alita Motorball Body (to ta urocza rolkarka ze zdjęcia powyżej) oraz #563 Alita Berserker Body (groźne dziewczę z ostrzem z damasceńskiej stali). Zabrałam dziewczyny na krótki spacer po Bródnie. Zabłądziłyśmy na teren dawnego sadu, obecnie miejsca wzmożonej wieczornej konsumpcji kociołków Panoramixa i innych napojów filozoficznych, czego skutki zresztą widać przy Motorballce. Uznałam, że potłuczone szkło idealnie wpasowuje się w realia historii dziewczyny ponownie poznającej świat, mieszkającej w Mieście Złomu, spoglądającej w górę ku Zalemowi.
Berserkerkę ustawiłam na niszczejącym słupie elektrycznym. Myślę, że to bardzo dobre tło.

Wszystkie figurki oczywiście posiadają plastikowe podstawki, ale zdjęłam je do zdjęć w celu zachowania choć odrobiny realizmu.


Mówi się, że tylko głupi i krowa zdania nie zmieniają. Cóż, zmieniłam zdanie co do Funko. Poza zaprezentowanymi tu Alitkami (w sumie kompletem, bo nie będę polować na czarno-białą Berserkerkę wyprodukowaną jako edycja limitowana) posiadam jeszcze Nappę z "Dragon Ball Z" (spokojnie, też go pokażę) oraz Jacka Sparrowa. W drodze jest też Major Motoko Kusanagi w białej wersji (tak, są dwa warianty kolorystyczne). Ostrzę sobie jeszcze zęby na komplet z "Rozczarowanych" i obie wersje Alice'a Coopera, także cel ambitny. Trzymajcie kciuki.



Na koniec nieco chamskiej prywaty, jakby już jej było mało. Jak rasowy nerd piwniczny poczyniłam też kilka zdjęć w siedzibie. Zapraszam do zajrzenia na mojego instagrama, gdzie znajdziecie mnóstwo innych zdjęć:


Komentarze