Baśń o Wilczej Dolinie - o poznawaniu tego, co już lubię

Mówią, że dawno temu, choć wcale nie tak dawno, gdzieś za górami i lasami, lecz nadal na terenie Polski, dwie siostry zaczęły snuć opowieść. Razem stworzyły krainę i rządzące nią prawa, a każda z nich w tej kreacji umieściła własnych bohaterów i tchnęła w nich życie. Wilczą Dolinę stworzoną przez jedną z nich – Martę Krajewską – mieliście okazję poznać, a być może i pokochać za sprawą dwóch części cyklu: „Idź i czekaj mrozów” oraz „Zaszyj oczy wilkom” (jeśli nie znacie, polecam gorąco, choć to temat na kiedy indziej). Teraz przychodzę do Was z opowieścią drugiej z sióstr – Agaty Kasiak – w zeszłym roku bowiem własnym nakładem wydała ona odnowioną wersję „Baśni o Wilczej Dolinie”, o której trochę Wam opowiem.


Jeśli znacie wspomnianą już serię o Wilczej Dolinie Marty Krajewskiej, z pewnością będziecie mogli dostrzec elementy łączące te teksty. W tle bowiem wybrzmiewa przepowiednia o tym, że gdy zamarznie morze, zza sinych wód przybyć mają wilkarzy i obecność tych istot z pewnością wiele namiesza w życiu okolicznych społeczności. Na tym podobieństwa z grubsza się kończą. O ile Marta Krajewska stworzyła kreację w klimatach rural fantasy, opowieść Agaty Kasiak to fantasy osadzone w klimatach rycerzy i zamków.

Palatyn Pomir wraz ze swoim oddziałem w wysuszonym korycie rzeki Duszaniec poszukuje tajemniczego, kudłatego stworzenia, najprawdopodobniej utopca, który wyszedł z grobu. Już samo zadanie włos na karku jeży, a jeśli dopowiedzieć, że wojacy robią to w trakcie pełni niedaleko miejsca okrytego złą sławą…

Dziesięć lat temu bowiem pan okolicznego zamku, niejaki Czcirad, miał się w wilkołaka przemienić i swą małżonkę zagryźć. Feralnie ową małżonką była siostra króla Strzedziwoja, więc rozsierdzony brat wojnę panu Duszańca wypowiedział. Czcirad zawezwał wówczas do pomocy swego sojusznika, sułtana z Nadalii. Pan na Duszańcu plan miał co najmniej sprytny, bo obiecał poplecznikowi, że gdy nadejdzie rok tysięczny, zza gór ściągnie potężną armię i przyniesie mnóstwo złota i… tyle go w sumie widzieli, a sułtan został na placu boju. Chytry ten Czcirad. Szczególnie chytrze sobie to sprowadzanie wojska umyślił, czym narobił sporego bałaganu i napędził nieco akcję.

Wracając jednak do Pomira – on i jego kompani odnaleźli tajemnicze zwłoki i w momencie, gdy czytelnik ich poznaje, rozglądają się za trupem, którego brakuje. Dzielny palatyn w pewnym momencie odłączył się od drużyny i spotkał wreszcie wilkarkę Wolin, córkę Czcirada, owianą złą sławą wychowankę sułtana. Mimo że niedługo przyjdzie im stanąć po przeciwnych stronach flank w nadchodzącej bitwie, ich losy zostają ze sobą złączone.


Strasznie spodobały mi się kreacje bohaterów, jakie pani Kasiak poczyniła. Wolin, jej główna bohaterka, nie cieszy się zbytnio szacunkiem kompanii Pomira. Owszem, na początku walczy po odmiennej stronie. Na stałe również przypięta zostaje jej łatka sułtańskiej nałożnicy i kobiety lekkich obyczajów, co jest jej co rusz przypominane. Dziewczyna dzielnie znosi upokorzenia, ale sposób, w jaki to wszystko zostało opisane sprawiał, że sama chciałam do tej książki wkroczyć i kilka zakutych łbów, znaczy rycerzy, otłuc. Poza tym autorka bardzo ładnie rozpisała kiełkujące wśród dwójki bohaterów uczucie – pojawiające się rozterki, porywy serca, nieśmiałość. Miło się to czytało, choć nie potrafię nazwać tej książki „lekką, łatwą i przyjemną”.

Skoro przy Wolin jesteśmy – w pierwotnej wersji tekstu (wydanej przez Wydawnictwo The Cold Desire) Wolin była mężczyzną i mogę jedynie sobie wyobrazić, jak mogłyby wyglądać wspomniane przeze mnie sceny przy udziale samych mężczyzn. Poniosła mnie nieco fantazja i podejrzewam, że otrzymałabym coś przywołującego na myśl relację Radu Pięknego i Mehmeda z książki Christophera Humphreysa.

Pomir, w kontraście do Wolin, jest wojakiem z dłuższym stażem i odnoszę wrażenie, że trochę w towarzystwie kolegów zdziadział. Jego poprzednie małżeństwo z Przeborką, obecnie już królową i żoną Strzedziwoja rozpadło się, gdyż para przez wiele lat nie mogła doczekać się dziecka. Doskonale świadom chamskich przytyków mężczyzna w pewnym momencie zaczął ignorować niewybredne żarty na temat jego sprawności i skuteczności seksualnej. Przy Wolin mężczyzna na nowo młodnieje i zadaje kłam stwierdzeniu, że jest z tych, którzy w życiu zakochują się tylko raz i tę miłość już od lat mają za sobą.

Intrygujące są również postacie poboczne – odmłodniała wiedźma z wioski Olcha, która przez wiele lat miała w sobie ducha bezimiennej boginki. Wilko, zakochany w niej młody wilkor, bezkrytycznie oddany swej pani, czy królowa Przeborka, która dla pragnienia była w stanie naprawdę wiele poświęcić.


Wracając do The Cold Desire – to wydawnictwo, które najprawdopodobniej zawiesiło swoją działalność, jednak zanim to się stało, wydawali oni teksty i komiksy polskich autorów tworzących w klimatach yaoi (romanse męsko-męskie) i yuri (romanse damsko-damskie). „Baśń o Wilczej Dolinie” ukazała się pierwotnie jako książka zawierająca wątek romantyczny męsko-męski (obecnie czytelnik otrzymuje romans hetero). Autorka w stopce redakcyjnej wspomina, że redakcję wykonywała na podstawie tamtego wydania – w tekście mignęły mi chochliki, przeoczone i niezmienione elementy jakby wyjęte z tamtego wydania (formy zaimków, czasowników).

Skoro gderam – autorka serwuje czytelnikowi świat quasi słowiański z wpływami państwa na kształt tureckiego. Bez względu na to, czy było to wzorowane na Polsce, czy bardziej na południe, pojawiający się w tekście niedźwiedź grizli (misiu mieszka na terenie Ameryki) nie pasuje do tego świata – o wiele bardziej pasowałby po prostu brunatny, mimo że grizli jest podgatunkiem (ciocia Wikipedia moją supermocą). Tyle gderania.


Mówią, że na życzenia trzeba uważać, bo się spełnią, czasem nawet w sposób przewrotny. Nie wspominałabym o tym, gdyby nie fakt, że tak właśnie przydarzyło mi się z „Baśnią o Wilczej Dolinie” – książką napisaną przez Agatę Kasiak. Od dłuższego czasu poszukiwałam bowiem pierwszego wydania, wypuszczonego pod szyldem Wydawnictwa The Cold Desire. Niestety, jak napisała mi autorka, premiera „Baśni o Wilczej Dolinie” oraz „Mogiłki” (drugi tekst, którego nie miałam okazji poznać w żadnej formie) i promocja tytułów zgrały się czasowo z chorobą właścicielki wydawnictwa, przez co książki nie były jakoś szerzej promowane. Sama na informację o istnieniu yaoi w świecie Wilczej Doliny trafiłam przypadkiem w chwili, gdy znałam już „Idź i czekaj mrozów” i zaczęłam tej książki szukać w drugim obiegu, ponieważ w księgarniach internetowych była to pozycja już niedostępna. Norny zachichotały – bowiem gdzieś w Polsce autorka pracowała w tym czasie nad zmienioną wersją tekstu. Niemniej, gdyby jednak kiedyś pojawiła się szansa, bym mogła się z nimi zapoznać, zrobię to z chęcią, a Was zachęcam serdecznie do przeczytania odnowionej „Baśni o Wilczej Dolinie”, bo ta książka serio wciąga.


Ode mnie solidne 7/10




Komentarze