Wrocław, czasy współczesne lub niedaleka przyszłość. Z
niewyjaśnionego powodu na terenie miasta padają wszystkie ptaki. Szonaj,
mężczyzna pozbawiony pamięci, zawodowo zajmuje się zbieraniem ptasich trucheł.
Nie jest to prestiżowy zawód, ale z czegoś trzeba żyć.
Młoda dziewczyna wpada w szał tworzenia. Maniakalnie rzeźbi
w glinie, chce stworzyć coś naprawdę monumentalnego. Zwozi też co rusz pełen
samochód surowca, lecz to wciąż za mało. Akt twórczy staje się jej obsesją,
która doprowadza do tragedii.
Dwa odłamki pękniętego lustra, w których można się
przejrzeć, ale warto jednak złożyć całą historię. Warto poznać gamę innych
postaci, które przewijają się przez króciutkie rozdziały. Warto wsłuchać się w
ich głosy, poznać ich opowieści.
„Ciemności” nie sposób interpretować tylko na jeden sposób.
Wiem, tym zdaniem sprawiam, że większości polonistek na czole wykwita dość
pokaźna żyłka. Książka jednak swobodnie wymyka się wszelakim interpretacyjnym
kluczom. To przecudowna powieść szkatułkowa, w której każdy odnajdzie coś, co
do niego przemówi, o ile zechce szukać. Autor raczy czytelnika nietuzinkowym
poczuciem humoru, dorzuca nutkę erotyzmu, trochę postapo i wiele innych
elementów. Pojawiają się również elementy, które autor mógł zaczerpnąć ze
swojego zawodowego życia. Na dobrą sprawę ciężko tu jednoznacznie określić
gatunek książki – wiele konwencji przenika się tu wzajemnie i tworzy spójną
całość.
Podobno do pierwszego wydania „Ciemności” dołączano zestaw
do zaczerniania treści. Mimo że nie jestem fanką mazania po egzemplarzach, w
tym przypadku pomysł wydaje się co najmniej intrygujący. Czytelnik bowiem
mógłby na stałe skryć w tytułowej ciemności pewne elementy historii i za jakiś
czas do niej powrócić, by doszukiwać się nowych znaczeń. I by je znalazł,
bowiem opowieść wciąż żyje. To poukładane obok siebie odłamki stłuczonego
lustra, w których odbić ma się świat. To także mnogość interpretacji tego, co
nie widzimy. Tak jak w przypadku słynnego kota w pudełku.
„Ciemność” to piąta samodzielna książka Stanisława
Karolewskiego, właściciela jednego z najbardziej rozpoznawalnych wrocławskich
antykwariatów: Szarlatana. Jeśli znajdujecie się gdzieś niedaleko Pasażu
Grunwaldzkiego, skierujcie swe kroki ku Szarlatanowi. Wyjdziecie z kilkoma
wartościowymi perełkami. Sprawdziłam to kilka lat temu na własnej skórze.
Osobiście gorąco polecam Wam spojrzeć na to potłuczone
lustro. Nie będzie to lektura łatwa, choć zacznie się prosto. Potem poprzeczka
poszybuje w górę. „Ciemność” to kilka godzin wartościowej, pełnej refleksji
rozrywki. Polecam, na mnie ta książka zrobiła ogromne wrażenie.
Ciemność
Autor: Stanisław Karolewski
Wydawnictwo: Odmienne Stany Fantastyki „OdeSFa”
Liczba stron: 355 (w tym dodatek publicystyczny)
Moja ocena: 8/10
Komentarze
Prześlij komentarz