„Przed wyruszeniem w drogę należy zebrać drużynę…”
Koniec poprzedniego roku mijał mi bardzo intensywnie pod
znakiem D&D. Powróciłam do świata Zapomnianych Krain za sprawą kultowych
gier spod szyldu „Baldur’s Gate”. Przesiedziałam dobre parę godzin na ponownej
eksploracji świata, rozwijaniu interakcji między członkami drużyny i rozwiązywaniu
problemów postaci. Dwie części BG (nie grałam jeszcze w trzecią) lata temu
stały się dla mnie kopalnią dobrych historii: nieraz zabawnych, czasem tragicznych,
ale z pewnością nie wiejących nudą. Nic zatem dziwnego, że z sentymentu wracam
raz na czas do Athkatli (moje ulubione miasteczko), by spotkać starych
znajomych.
W kwietniu 2023 w Polsce premierę miał film osadzony we
wspomnianym uniwersum: „Dungeons&Dragons: Złodziejski honor”. To nieco
ponad dwugodzinna opowieść o łotrzyku/ bardzie Edginie (nie mylić z Edwinem z „Baldur’s
Gate”!) Darvisie, który wraz z barbarzynką Holgą ucieka z więzienia. Bohaterowie
muszą odnaleźć córkę Edgina - w końcu Kira ma już siedem lat i wychowuje się
bez ojca (bez matki też – kobieta zginęła z ręki Czerwonego Maga). Trop wiedzie
ich do Neverwinter, gdzie – o dziwo – władzę przejął ich dawny znajomy, niejaki
Forge, łotrzyk z dawnej drużyny. Obecny lord Neverwinter nie gra fair. Robi
wodę z mózgu małej Kirze i ze wszystkich sił stara się pozbyć Edgina. Dlaczego?
Nie zdradzę. Jeśli jesteście zainteresowani tematem, film znajdziecie w
serwisach streamingowych. Nie oczekujcie odmiany życia i jakiegoś wielkiego
katharsis. Film jest spoko, by popatrzeć, pośmiać się i przy nim odpocząć. Nie
wiem, czy ta mała jaskółeczka uczyni wiosnę D&D, ale osobiście trzymam
kciuki (szczególnie, że już kilka podejść do tematu widziałam).
Zupełnie inaczej sprawa ma się z książką. Dawno temu obiecywałam
sobie, że nie będę sięgać do powieściowych adaptacji filmów. O ile tranzycja z
książki na film wychodzi zazwyczaj nieźle, w drugą stronę temat jest o wiele trudniejszy.
Smuciła mnie niegdyś lektura „Ostatniego smoka” (film jest
kultowy, książka nie) i powtarzałam sobie, że więcej już nie będę sobie krzywdy
nieudanymi adaptacjami robić (minuta ciszy dla będącej adaptacją gry książki „Sacred:
Anielska krew” z Fabryki Słów). Tak trzymałam się długo, ale obudził się we
mnie ten drugi wilk i z pachnącym cebulą oddechem kupił na promocji „Dungeons&Dragons:
Złodziejski honor. Powieść”. To był błąd. Może niezbyt kosztowny, ale jednak
błąd.
Akcja powieści, podobnie jak filmu, rozpoczyna się w więzieniu,
skąd bohaterowie planują uciec. Czytelnik otrzymuje praktycznie to, co mógł
zobaczyć w kinie lub na streamingach (nie wyskakujcie mi z memami z Nicolasem
Cage’m), a nawet mniej: David Lewman, autor tego potworka, oszczędza
czytelnikowi większość szczegółów przy opisach wyglądu bohaterów czy akcji.
Wycina także lwią część z flashbackowych wstawek z filmu. Historia pokazana jest
bardzo prosto i topornie: w końcu ten produkt ma być docelowo skierowany do
młodzieży. Niby wszystko się turla z punktu A do B: tu Neverwinter, tu
zgarnianie towarzyszy do drużyny, ale coś nie gra. Bawiące w filmie żarty są tu
sztywne i nudne. Bohaterowie nie nabierają głębi, tylko trącają kliszami. Do
tego czytelnik nie ma szans zagłębić się w bogaty świat Zapomnianych Krain -
wszystko traktowane jest po macoszemu i opisywane po tak zwanych „łebkach”
(chociażby kwestia Harfiarzy, którą w medium literkowym aż prosiło się, by rozwinąć).
Na promocji wraz ze „Złodziejskim honorem. Powieścią” kupiłam również „Ścieżkę druida”, historię druidki Doric, będącą w pewnym sensie prequelem omawianej powieści. Jeszcze jej nie czytałam, ale już mam powód do marudzenia (a jakże): obie książki są wydrukowane w zupełnie różnych formatach. „Ścieżka druida” ma grzbiet wyższy o około centymetr i jest o około pół centymetra głębsza. Gdybym chciała obie części postawić na półce, wyglądałoby to razem głupio. Kolekcjonerzy zrozumieją.
Mieszkanie nie jest jednak z gumy i nie zmieści wszystkiego,
co „przydaaasie”, dlatego też nie będę składować produktu niepełnowartościowego,
jakim okazała się „Dungeons&Dragons: Złodziejski honor. Powieść”. Wiem, że
do niej nie wrócę już nigdy. Jako wieloletnia fanka uniwersum nie będę polecać tej
książki nikomu: bez względu na wiek czy poziom fantastycznego „wtajemniczenia”.
Znacznie lepiej sięgnąć po tytuły wydawane kiedyś przez Wydawnictwo ISA: czasem
tłumaczone tragicznie, ale jednak wprowadzające w świat Forgotten Realms. A
jeśli poddacie się z powodu bezowocnych poszukiwań starszych książek, odpalcie
film lub zainstalujcie „Baldur’s Gate”, czy „Icewind Dale” i bawcie się dobrze.
Tego Wam życzę.
Dungeons&Dragons: Złodziejski honor. Powieść
Autor: David Lewman (na podstawie scenariusza Jonathana Goldsteina
i Johna Francisa Daleya)
Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Liczba stron: 152 (w tym 8 stron fotosów)
Cena okładkowa: 32,99 zł
Moja ocena: 2/10
Komentarze
Prześlij komentarz